0

Placuszki z kwiatami czarnego bzu

Placuszki z kwiatami czarnego bzu

Podobno ciekawość to pierwszy stopień do piekła, mam nadzieję, że drugim stopniem nie jest gastrociekawość. Zjawisko to dotyka miłośników kulinariów, tych stojących nad kuchennym blatem i tych, których zainteresowanie jedzeniem kończy się na pieszczeniu swojego podniebienia. W obu przypadkach objawia się w podobny sposób. Zaglądaniem w talerze innych, starannym analizowaniem menu w restauracjach, szukaniem rarytasów na targach śniadaniowych i rozglądaniem się wszędzie za czymś do jedzenia.

Już od poprzedniego sezonu, swoją gastrociekawość poszerzyłam o tworzenie w głowie mapy dzikich roślin jadalnych, czasem zapomnianych i niedocenianych jak np. mirabelki. Na początku czerwca są to głównie kwiaty dzikiego bzu, kwiaty akacji, ostatnie pędy sosny i dzika róża. Zaczynam widzieć je wszędzie i w miarę możliwości wybierać się na łowy, aby kreatywnie je przerabiać.

Ostatnio w trakcie porannego joggingu wzdłuż nadmorskiego bulwaru, dopatrzyłam krzewy czarnego bzu. Uznałam, że są wystarczająco daleko od ulicy, aby uznać je za możliwe do jedzenia. Zatrzymałam pędzące sekundy w Endomondo i nazrywałam trochę kwiatów, pamiętając o tym, aby nie naruszyć tylko jednego krzaczka.

Kwiaty otuliłam w jogurtowym cieście i usmażyłam z nich lekkie placuszki, które do szczęścia potrzebowały już tylko odrobiny cukru pudru. Palce lizać!


Placuszki z w kiatami czarnego bzu:

  • 30 kwiatostanów (baldachów) czarnego bzu
  • 250 g mąki pszennej
  • 150 g jogurtu naturalnego
  • 200 ml wody gazowanej
  • 2 jajka
  • łyżeczka proszku do pieczenia
  • 4 łyżki cukru
  • łyżeczka świeżo startej skórki z cytryny
  • szczypta soli
  • kilka łyżek oleju roślinnego do smażenia
  • cukier puder

  1. Zerwane kwiaty czarnego bzu układamy na tacy i zostawiamy na minimum godzinę, aby pozbyć się ewentualnych  lokatorów.
  2. Nożyczkami skracamy zielone łodygi kwiatów delikatnie je przycinając.
  3. W misce łączymy jajka z jogurtem, cukrem, solą i skórką z cytryny.
  4. Wsypujemy mąkę z proszkiem do pieczenia i stopniowo wlewając gazowaną wodę, mieszamy ciasto trzepaczką, aż osiągniemy gładkie i delikatnie lejące ciasto.
  5.  Na patelni rozgrzewamy olej.
  6. Kwiaty łapiemy za łodygi i zanurzamy w cieście, kładziemy na rozgrzanym tłuszczu i smażymy przez 2-3 minuty z każdej strony.
  7. Rumiane placuszki odsączamy z tłuszczu na ręczniku papierowym, posypujemy cukrem pudrem, podjemy na ciepło lub na zimno.
  8. W trakcie jedzenia pamiętamy, aby nie jeść zielonych łodyg wystających z placuszków.

Tosia