0

Big Kahuna Burger (Pulp Fiction)

KolacjaObiadAnanasNa talerzuSezon na

Big Kahuna Burger (Pulp Fiction)

Być może jeszcze tego o nas nie wiecie, ale jesteśmy z Tosią wielkimi fankami dobrego kina. W filmach często wielką rolę odgrywa jedzenie, czasami nawet danie pełni rolę głównego bohatera (jak na przykład mój ukochany placek jagodowy). Dzięki temu film działa na wszystkie nasze zmysły, a czasem samo wspomnienie wywołuje intensywną pracę ślinianek. Dlatego w hołdzie wspaniałym filmom i goszczącym na ekranie daniom ogłaszamy ten tydzień „Tygodniem filmowym” na burczymiwbrzuchu. Od dzisiaj do niedzieli, zobaczycie smakowite kinowe kąski i dania, które powstały z tych nietypowych inspiracji.

Gdy zastanawiałam się co wybrać (przecież jest tego tyle!) od razu wpadło mi do głowy Pulp Fiction (reż. Quentin Tarantino). Nawiązań do jedzenia jest tam mnóstwo, a z pewnością najwięcej tych odnoszących się do burgerów. Pojawiają się one wielokrotnie, jak chociażby słynny dialog o różnicy w nazewnictwie europejskich i amerykańskich burgerów ze względu na system metryczny, czy zdanie, które podobno zaowocowało pozwem ze strony Burger Kinga. Film jest na tyle kultowy, że ten ogromny koncern fastfoodowy uznał, że wypowiedziane przez jednego z bohaterów zdanie „Nie wiem. Nie chodzę do Burger Kinga” narusza dobre imię marki.
Jednak moją ulubioną sceną jest zdecydowanie moment, gdy dwójka głównych bohaterów odwiedza człowieka, któremu mają odebrać życie i urządza sobie degustację jego śniadania. Zresztą zobaczcie sami, jeśli jakimś cudem nie widzieliście tego fragmentu:
ilm widziałam chyba z tysiąc razy. Spotykam się z opiniami, że jest przereklamowany, ale nigdy się z tym nie zgodzę. Uważam, ze jest genialny, głównie ze względu na dialogi. Mam wrażenie, że żadne zdanie nie znalazło się tam przez przypadek. Jest dosmakowany niczym pyszny, soczysty burger.
Big Kahuna Burgers to fikcyjna nazwa sieci fast foodów wymyślona przez Tarantino. Pojawiała się wielokrotnie w wielu innych jego filmach i jego wieloletniego współpracownika Roberta Rodrigueza. A skoro, według pomysłu reżysera to hawajska sieciówka, pomyślałam, że przenosząc danie z filmu na talerz dodam coś zwykle kojarzonego z Hawajami- grillowanego ananasa. Tak powstał mój autorski Big Kahuna Burger.

Big Kahuna Burger:

Burgery:
– 500 g mielonego mięsa wołowego
– 50 g gorgonzoli
– pół papryczki habanero
– 1 łyżka sosu pikantnego chilli
– 1 łyżka syropu klonowego
– 1 łyżka sosu Worchestershire
– 2 ząbki czosnku
– 1 żółtko
– sól
– pieprz

Sos:
– 75 g majonezu
– 40 g ketchupu

Dodatki:
– 4 plastry świeżego ananasa
– sałata
– 2 pomidory
– kiełki lucerny
– 4 bułki hamburgerowe


  1. Ananasa obierz ze skórki i pokrój w plastry. Wytnij środek nożem. Zgrilluj na patelni aż pojawią się na nim charakterystyczne grillowe paski.
  2. Pokrój w plastry pomidora.
  3. Wymieszaj składniki na sos.
  4. Do miski wrzuć mięso i dodaj wszystkie składniki (gorgonzolę pokrusz w małe kawałki, a czosnek poszatkuj). Dobrze wymieszaj i zagnieć mięso rękami.
  5. Patelnie grillową wysmaruj tłuszczem i zrób próbnego, małego burgera, aby sprawdzić, czy jest odpowiednio dosmakowany. W razie potrzeby dodaj więcej soli i pieprzu.
  6. Ulep z mięsa 4 burgery. Dobrze ugnieć je w rękach, aby nie rozleciały się podczas smażenia. Smaż z dwóch stron, po 5 minut z jednej, po 5 minut z drugiej strony, aby burgery pozostały soczyste.
  7. Bułki posmaruj sosem. Ułóż sałatę, pomidory i kiełki. Połóż burgera, ananasa i przykryj drugą połową bułki.

Śliwka